Nie jesteś zalogowany na forum.
Offline
Obudziłem się po usłyszeniu głośnego dźwięku, wyjącego na całą salę. Przez pierwszy moment nie wiedziałem o co chodzi, ale zdałem sobie sprawę z sytuacji i zaraz podniosłem głowę, a następnie usiadłem na podłodze.
-Co..? Co jest? - powiedziałem cichym, zaspanym i zmęczonym głosem.
Postanowiłem się rozejrzeć i sprawdzić czy wszystko jest tak, jak ostatnim razem.
Offline
Zbudziłem się przez ten cholerny dźwięk. Uniosłem łeb, krzywiąc się nieco i zerknąłem na Kamila.
- Uhh...? Nie wiem, rzygać mi się chce... - odparłem z trudem. Ostatkami sił spróbowałem przysunąć się do najbliższej ściany.
Offline
Oczy mi się rozszerzyły. Tyle czasu! Rozejrzałem się mętnie, po czym podniosłem się, powoli, ostrożnie, przytrzymując się biurka, które stało obok. Słyszałem dwójkę innych, najwyraźniej nie tylko ja się obudziłem. Wszystko mnie bolało, w głowie znów się zakręciło, mało nie upadłem. Odetchnąłem parokrotnie, odkrywając, jak bardzo muszę się czegoś napić... Jednak najpierw się rozejrzałem.... Co widzę?
Offline
// Macie czas do jutra do 23:30. Powodzenia!
Offline
Czułem się tragicznie. Otworzyłem oczy i nic nie mogłem dostrzec. Wszystko było jak we mgle. Omackiem sprawdziłem, czy mam nóż, który wyłowiłem ze spłuczki.
Offline
- Mhh... - mruknąłem i oparłem się w końcu o tą ścianę. Chyba ścianę, nie wiem, słabo widziałem... Wszystko to jest powalone. Jaki psychol to musiał wymyślić? Gdyby miał przy sobie telefon... wezwałbym policję i skończyłoby się. Ale... niestety, miałem puste kieszenie. Spróbowałem przetrzeć oczy i poczułem jednocześnie, jak po policzkach spływa mi jakaś woda... Beznadzieja, beznadzieja totalna!
Ostatnio edytowany przez kieliszek (2015-04-14 14:33:02)
Offline
Krew... Tak dużo krwi... Na Boga, czy przespaliśmy czyn najwyższy?! Podszedłem chwiejnie do Runo, kucając przy niej. Niech to... dlaczego ona? Wsunąłem palce znów pod jej maskę, by poszukać pulsu. Może jest jeszcze nadzieja?
Offline
Offline
-Nie ma! Wydałem z siebie zdesperowany okrzyk. Domyślałem się, że nie mogę go spuszczać z oczu. Byłem już na skraju wytrzymałości fizycznej. Przetarłem oczy i ostatkiem sił, starałem się zmusić do wstania na równe nogi.
Offline
- Gh... - spojrzałem jeszcze z zawodem na ciało dziewczyny, nim się podniosłem. Jednak... nie ma już nadziei, nie dla niej. Ostrożnie się jeszcze rozejrzałem, gdy zrobiło mi się niedobrze. Wyszedłem do łazienki dla pewności.
-> Łazienka1
Offline
Offline
- O matko... - wykrztusiłem z siebie, widząc te martwe ciała nieopodal siebie. Totalna masakra... Aż się wydarłem. Nie wiem, czy to był krzyk przerażenia, bólu... Chyba wszystkiego jednocześnie. Trzęsącymi się dłońmi zacząłem rozpinać koszulę. Zrzuciłem to z siebie. Miałem już totalnie w dupie, że ktoś może na to patrzeć. Wkrótce potem ściągnąłem również ten cholerny binder, lecz nie zamierzałem długo świecić cyckami i założyłem koszulę z powrotem. Dużo lepiej... Zerknąłem na Kamila.
- Cz-Czego nie ma...? - spytałem cicho.
Offline
Stanie na nogach bez wsparcia, to jednak był zbyt duży wysiłek na dłuższą metę. Postanowiłem spróbować podejść i złapać się swojego blatu panelu do głosowania.
Offline
Offline
Udało się, widzę panel! Ja dotrwam do końca, to muszę być ja! Starałem się wyszukać podobiznę długowłosego mężczyzny i wcisnąć jego zdjęcie. On musi zginąć. Heinrich , tak chyba się nazywał.
Offline
Powróciłem w to miejsce, wciąż przecierając oczy. Nieco lepiej, ale... ta świadomość. Spojrzałem na dwójkę martwych znowu i szybko odwróciłem wzrok. Teraz to tak naprawdę była czwórka martwych osób. Co za chore miejsce...
Spojrzałem na chłopaka-Lisa. Pewnie w innych okolicznościach mocniej bym się zdziwił, niż teraz, ale wszak trzeba mi było zaakceptować, iż ta osoba nie jest do końca... płci męskiej. Następnie spojrzałem na chłopaka-Kota i ściągnąłem brwi.
- Ledwie dwie osoby tu zostały zamordowane... A Tobie mało śmierci na tyle, by zadać ją znowu? - nie widziałem, na kogo zagłosował, ale widziałem, że rękę miał na swoim panelu. Co za... Czy to on zabija?!
Offline
Podniosłem się w końcu i oparłem o jedno z krzeseł. Zerknąłem na Kamila i zorientowałem się, że ten już zagłosował. Co tak wcześnie? Mają jeszcze chwile czasu na zastanowienie... Postarałem się przysunął nieco, by zerknąć, na kogo oddał swój głos.
Offline
Po próbie wciśnięcia przycisku, padłem plecami na ziemię i postanowiłem odpocząć, zamknąć oczy.
Offline
Offline
Co za... Obszedłem stoliki i podszedłem do chłopaka, co właśnie padł. Pewnie jest wycieńczony, tak jak i ja, spojrzałem na niego uważnie.
- Powinieneś się napić wody, pomóc Ci dojść do łazienki? - zapytałem. Miałem dobre serce, nawet jeśli to właśnie przede mną był morderca. Kara go spotka, czy to na tym świecie, czy przed Bogiem. Niech choć do końca wytrwa, o ile będzie w stanie...
Offline
Ból głowy dawał się we znaki coraz bardziej. Wywoływał skrajne emocje, które starałem się maskować. Usłyszałem jego głos. To na na pewno był ten głos. Wzrok mógł mnie pomylić, lecz nie słuch.
-Zostaw mnie! Nie dotykaj! Zginiesz! Oddaj mi nóż i zostaw mnie w spokoju!
Gdy to powiedziałem, miałem wrażenie, że głowa pęka mi w pół. Przekręciłem się na bok i zwinąłem jak dżdżownica, dociskając ręce do głowy i kolana do klatki piersiowej.
Offline
Uniosłem brwi, nie rozumiejąc tej sytuacji.
- Słyszysz sam siebie? Mówisz od rzeczy, nic nie zrobiłem. Nie wiem, gdzie jest Twój nóż. - odpowiedziałem spokojnie. Spekulowałem, że ten człowiek zaczyna mieć już omamy. Albo to ostatnia próba ratunku? Może czuje winę, może to do niego teraz dociera? Od początku Kot mi się nie podobał, ale nie chciałem wtedy go eliminować. Może to, że Królik złamał klucz, to też jego sprawka? Patrzyłem na niego tylko niezrozumiale.
Offline
-Zginiesz - wymamrotałem do siebie. Starałem się uśmierzyć ból i oddać się rozkoszy leżenia. Wiedziałem, że nie może mnie tknąć po tych słowach, bo lis cały czas obserwował sytuację.
Offline
- Co do... ?! - niemalże krzyknąłem w szoku. Przecież tak nie może być... Miałem go za kogoś godnego zaufania, ale... Chyba popełniłem wielki błąd. W tej grze nie można NIKOMU ufać. Byłem tak wściekły, tak mną miotały emocje... Co, jeśli Heinrich też zagłosuje na mnie? Gdzie się podział ten spokojny chłopaczyna... Chwilowo gdzieś go wywiało, w obliczu niebezpieczeństwa.
- Taki jesteś cwany, co?! A co powiesz, jeśli zrobię to? - warknąłem w stronę Kamila, po czym na swoim panelu wybrałem jego zdjęcie. Kamil.
Offline