Nie jesteś zalogowany na forum.
Offline
- Nieee... - powiedział Michael ziewając - nikt nie wie, gdzie jesteśmy. Próbowaliśmy wielu opcji, może poczekajmy, aż coś się zmieni? Ten, kto nas zgromadził, z pewnością chce, abyśmy się wpierw obudzili.
Offline
-Większość się obudziła ciołku... Kto jeszcze śpi?- spytałem naciskając swoje zdjęcie i siadając prosto.
-Niech każdy naciśnie siebie, albo zginiemy wszyscy albo nikt. -zakomunikowałem rozsądnie.
Offline
Niestety, jedyne źródło słabego światła, było stabilnie przymocowane. Moje plany o "latarce", szlag trafił.
Nie mogłem znieść faktu, że nic nie mogę zrobić. Zacząłem starannie przeszukiwać swoje ciało i ubrania, z braku innych możliwości.
Offline
Usłyszałem jakiś zwrot po niemiecku i dotarło do mnie, że jest jeszcze jeden delikwent w tej samej sytuacji, w której znajdowałem się ja i reszta. Przyciśnięcie nic nie dało, huh… Może jak naciśnie inne zdjęcie, to coś się stanie? Wcisnąłem zatem zdjęcie z łysolem.
- Droga Runo, a może TY coś wiesz, hm? – odparłem dziewczynie, czując się poirytowanym. Chociaż, może miała rację… Może jednak jest w ich gronie jakaś czarna owca. Jakiś wilk. Ale po jaką cholerę zakładałby tą cholerną maskę i przykuwał do krzesła?! Niby to ma sens, a z drugiej strony nie ma.
- Skoro pewnie nic nie wiesz, to może chociaż posiadasz przedmiot, o który kolega zapytał? – spytałem po chwili. Wsuwka to taka po prawdzie babska rzecz, może Runo taką posiada?
Offline
Odezwałem się, ale jednak nikt nie raczył mi odpowiedzieć, jako że towarzystwo było pochłonięte swoimi rozmowami. Pokręciłem nieco głową, sprawdzając, co mam na niej i ile to waży, jednak nie była to waga przygniatająca, przynajmniej nie dla mnie. Czułem też w masce, jak moje włosy, długie do ramion normalnie, są upchnięte do środka, być może jeden się wychyli spod tego materiału, gdy będę tak ruszać? A z resztą, czy to ważne?
Osoba obok... niższa, bardziej wątłej budowy, kobieta. "Runo", skąd takie imię, cóż to za kraj? Maska konia niewiele ułatwiała w rozpoznaniu, wszak nie znane mi powiązanie tego zwierzęcia i osoby noszącej. czy ja mam taką samą na głowie? A może inną? Tyle niewiadomych, jakbym się na nowo urodził, ino w koszmarze wyjętym z własnych snów. Póki co zamilkłem, wsłuchując się w rozmowy innych. Czując ciężar na nadgarstku lekko nim poruszyłem, a przy okazji drugim. Mięśnie też zabolały, co budziło moją wątpliwość, ile czasu już tu przebywamy? Czy nasi bliscy nie martwią się?
Offline
Klucz? Czy w pobliżu jest jakiś klucz, może w kieszeni? I co z tą maską? Ale dobra... wszystko po kolei! Sprawdziłam kieszenie, najbliższą okolicę, gdzie tylko się dało w poszukiwaniu klucza.
Usłyszawszy niemiecki język odwróciłam się w tamtą stronę:
- Niemiec? A Skąd Ty tu? Zaraz, zaraz! Rosyjski akcent też słyszałam! Są tu jacyś amerykanie? - spytała nieco głośniej
Offline
// Runo mnie olewa :<
Offline
Usłyszawszy, że ktoś się do mnie zwrócił, odwróciłam głowę w tamtym kierunku i odpowiedziałam z przekąsem:
- Jakbym wiedziała, to bym powiedziała... jesus christ, dopóki się nie uwolnimy to i tak nic nie zrobimy, i nie, sorki, wsuwki nie mam, wolę gumką spiąć włosy.
Przez chwilkę myślałam, aż dodała:
- Fakt, wy pewnie też nic nie wiecie, nerwy, sorki.
//
Robi się trochę chaotycznie
Offline
Kurde... Gdy się okazało, że nie ma tego co potrzeba fuknąłem nerwowo.
-Więc... Dobra, kogo mamy w przytomnych. Musimy ustalić reguły: niech każdy naciśnięcie swoje zdjęcie na panelu. Zginiemy wszyscy lub nikt...-powiedziałem spokojnie.
Ktoś musiał przejąć inicjatywę.
Offline
- Większość tak, ale nie wszyscy, kretynko. Jedna osoba - ten pryszczaty - się nie odezwał. - dorzucił z oburzeniem Michael. - Miejmy nadzieję, że wkrótce się obudzi.
Nagle usłyszeliście wszyscy jęki i skomlenia jeszcze jednej osoby. Ciężko oddychała i wyglądało na taką, która słabo się czuje. Wkrótce jej panel rozbłysł, a osoba zaczęła się przyglądać fotografiom.
- Co ja tu robię na tych zdjęciu?! Nie przypominam sobie, bym komukolwiek zlecił zrobienie takiego.
Chciał wstać z krzesła, ale nie był w stanie. Zaklinował się.
- Eeej, ludzie, kimkolwiek jesteście, możecie wyjść ze swoich krzeseł? I czy też macie te gówna na rękach? Jakieś łańcuchy, chuj-wie-nie-co?
Nagle włączone zostało bardzo jasne światło, które oślepiło każdego z was. Jesteście teraz w stanie dojrzeć każdego z was, przynajmniej to, co się znajduje poniżej maski.
Sala jest mroczna i zimna. Ściany ciemne (można powiedzieć, że czarne), bez żadnych dekoracji. Atmosfera niewątpliwie ciężka i surowa. Z góry wielkie żarówki rzucają na was oślepiające światło.
Na środku sali znajdują się stoliki ułożone w kształt litery "U" -> http://oi59.tinypic.com/25hoh2r.jpg. Na każdym spoczywa panel przeznaczony dla danego człowieka w sali. Stoliki są "okryte" po wewnętrznej stronie. Nie materiałem. Były tak skonstruowane, by nie było widać tego, co pod stołem.
Naprzeciw stołu, przy którym siedzą trzy osoby, znajdują się ogromne, dwuczęściowe drzwi. Nad nimi jest ogromny ekran, który pełni najwyraźniej funkcję licznika. Pokazuje 12:00:00 i "zastygł".
Za lwem i koniem również znajdują się drzwi, jednakże już jednoczęściowe. Wyglądają na lekkie. To samo za królikiem i niedźwiedziem.
Nagle rozległ się mocno zmodyfikowany, mechaniczny głos. Nikt nie jest w stanie ustalić, skąd dobiega.
"- Witam wszystkich. Czas zacząć osąd! Dopuściliście się w przeszłości straszliwych zbrodni, których nikt do tej pory nie był w stanie wam udowodnić. Jednakże teraz ten stan rzeczy się zmieni.
Heinrichu Natzmerze, jesteś odpowiedzialny za brutalne zabójstwo Theodora w bardzo wyrachowany sposób - niewinnego człowieka, który wyraził jedynie swoją opinię. Tym doprowadziłeś do rozpaczy jego ród - zabiłeś osobę, którą wyjątkowo kochali.
Runo Woodkeeper, jesteś odpowiedzialna za brutalne morderstwo mężczyzny poprzez kilkukrotne pchnięcie nożem. Obrona własna w tym przypadku nie jest wytłumaczeniem.
Kamilu Grotzie, dopuściłeś się bezczelnej zdrady swojej żonie. Nie zapanowałeś nad swoimi żądzami, przez co zrujnowałeś swoje szczęśliwe małżeństwo i rozbiłeś rodzinę. Żona poczuła się bezwartościowa i gorsza, dlatego podejmowała działania samookaleczające, a to spowodowało samobójstwo.
Michaile MacAlisterze, jesteś winny obrabowaniu sklepu jubilerskiego. Wizja bogactwa cię omamiła. Przez ciebie i twoje niepohamowanie, właściciel sklepu zbankrutował, a on i jego rodzina wylądowali na ulicy, bez dachu nad głową i środków do życia.
Michaelu Jargeo, twoje lenistwo i zaniedbanie, sprawiło, że zakład, w którym niegdyś pracowałeś, spłonął. Pożar, który był wynikiem twoje niedopatrzenia i gnuśności, pochłonął wiele ofiar, a właściciel musiał włożyć ogromne pieniądze w odnowę placówki. Sprawcy nie odnaleziono, uszedłeś bezkarnie, jak wszyscy tu zgromadzeni.
Kazuri Tsuki, nie pomogłeś samobójcy, który w oczywisty i otwarty sposób błagał o pomoc ze strony przechodniów. Szukał oparcia, kogoś, kto go powstrzyma. Twoja miłość do dziewczyny i zazdrość o nią były silniejsze, mimo że tak naprawdę do tej pory niczego nie osiągnąłeś w relacji z ową nastolatką. Twoja brutalność doprowadziła również do stałego oszpecenia twojego rywala w walce o serce ukochanej.
Benie Stucku, rozkręciłeś trend niezdrowego trybu życia wśród swoich bliskich, stawiając siebie jako autorytet w oczach dzieci, które bezczelnie zmanipulowałeś. Wszystkie twoje ofiary są poważnie otyłe i mają głębokie powikłania. Wielu z nich już poumierało na choroby związane z otyłością. Ci, którzy przeżyli, nie są zdolni do normalnej egzystencji - są zbyt ciężcy, by egzystować, normalnie chodzić, przez co wegetują. Tak, jak ty teraz.
Co macie na swoją obronę? Ha, zakładam, że nic. Kpię z was. Gardzę wami. Wy, którzy nosicie brzmię Siedmiu Grzechów Głównych, dostajecie jednakże szansę odkupienia swoich win. Przed wami znajdują się panele z fotografiami. Służą one do głosowania. Waszym zadaniem jest osądzanie się wzajemnie. Podczas każdego głosowania, wybierzcie spośród was jedną ofiarę, nim licznik nad drzwiami dojdzie do zera. Wybrana przez was osoba umrze. Jeśli tego nie zrobicie, zginie każdy z was. Grę mogą przeżyć tylko 2 osoby, jeśli będziecie postępowali zgodnie z zasadami.
A zatem zacznijcie się osądzać. Ciekawe, kogo poświęcicie jako pierwszego..."
Licznik zaczął odliczać czas do dołu. Macie 12 godzin na pierwsze głosowanie. Głos skończył przemowę i więcej już nie zabrzmiał. Ucichł całkowicie.
Offline
Pytania sypnęły się niczym deszcz z długo zapowiadającej się chmury, ludzie wokół mentalnie przyjęli mnie do grona, co przyjąłem z radością. Nim jednak zdążyłem odpowiedzieć, wokół rozbłysło światło, które powinno nieść nadzieję, a nie zgubę, ale które na pewno niosło prawdę.
Głos, ten głos nie był podobny do żadnego z mi znanych, słyszałem go po raz pierwszy, ale ten głos znał mnie. Do tego stopnia, iż znał jedną z tajemnic, schade, że znał w tak niepoprawnej wersji. Głupcy, tamten dzień był inny, nawet jeśli przez miesiące zaczynałem żałować tego czynu i rozumieć swój błąd, jednak go nie cofnę. Poprzez wspomnienie tego jednego wieczora odechciało mi się odpowiadać na poprzednie pytania, a cicho spojrzałem na panel.
Przy okazji, choć przez szkła maski, zauważyłem, iż wciąż jestem w garniturze, a dotykając kieszonki poznałem, że mój herb na prawej piersi ze szczerego srebra jest na miejscu. Może znaczyć to, że sprawcy całego tego zamieszania nie zależy na dobrach materialnych, choć patrząc po osobach wokół już nie wiadomo, czy tego też się spodziewać...
Ostatnio edytowany przez Yassamet (2015-04-09 00:17:56)
Offline
// Głosowanie do 00:30 z piątku na sobotę. Czyli tak, sobota 00:30. Koniec głosowania.
Offline
- Osobo posługująca się niemieckim… Mogłabyś lub mógłbyś nam się przedstawić? – poprosiłem po chwili.
Wtem stała się jasność, która raziła moje oczy przez te czerwone szkła. Wysłuchałem uważnie wiadomości przekazywanej przez sztuczny, nieludzki głos, który rozległ się nagle w pomieszczeniu. Nie mogłem ocenić, skąd on dobiega… To przecież niemożliwe! Skąd te kreatury mogły wiedzieć o wszystkich ich występkach?
- No to mamy prze*ebane, panie i panowie… - odezwałem się. Normalnie nie rzucałem mięsem, ale w takiej sytuacji… No każdemu mogłoby się zdarzyć. Ale może lepiej robić to, co karzą? Moim skromnym zdaniem, na pierwszy ogień pójdą mordercy. Ale które z nich?
//przyjęte
Offline
Chciałem coś dodać ale nagle mnie oślepiło. Wysłuchałem wszystkiego, spokojnie, Jednaj gdy mówił o mnie nie mogłem się opanować. Nic nie zdziałałem!? Ten skurwiel zniknął, teraz kwestia czasu ją do siebie przekonać... Moja słodka... Czy miłość do kogoś i chęć ochrony go to zbrodnia? Wydocznie tak...
Najgorszy chyba wydawał mi się Michael, ten id pożaru. W prawdzie obrzydliwe było to co zrobił Ben, ale jego rodzinę i znajomych można uratować.
Spojrzałem na panel i zastanowiłem się- co jeśli ci dwoje wiedzą na kogo chce głosować i oboje zagłosują na mnie? Wtedy będzie po mnie... Chyba, że ktoś zagłosuje na jedną osobę, a dwie inne to ponowią... Mogłem zginąć przez to, że kogoś nie uratowałem... Kazałem mu w prawdzie czekać, nie skakać... Jednak ostatecznie go olałem. Cóż... Pożar czy tłuszcz?
//Te porównanie moje xD
Offline
Podczas, gdy czara goryczy zaczęła na nowo się napełniać, coraz bardziej krystalizując obraz wspomnienia, głos jednego z uczestników dał mi znak, że jednak nie jestem w tamtym feralnym dniu. Ostrożnie ująłem łańcuch i pociągnąłem za niego, chcąc zobaczyć, czy jest sposób, by się odplątać. I jak długi on jest? Mamy dwanaście godzin, to niemożliwe, byśmy mieli siedzieć przykuci do tych paneli. Czy łańcucha będzie na tyle dużo, by sięgnąć nad głowę? Maska zaczynała ciążyć jednak, niczym spóźniona świadomość dokonanego czynu, niczym tak zwana odpowiedzialność...
Offline
Offline
Blask był tak palący, że przez dobrą chwilę czułem, jakby setka igieł wbijała mi się pod powieki. Widzieć nie mogłem, lecz niestety wszystko słyszałem. To było straszne, mój sekret został ujawniony i to przy wszystkich. Było jasne, że to jakiś szaleniec musiał nas tu zamknąć. Jeśli to prawda, to za 11 godzin ktoś zginie. Ciarki mnie przeszły aż po czubek głowy, po wysłuchaniu całego nagrania.
-Bzdura! - Skomentowałem - Skąd niby masz te wszystkie informacje? Gdzie jesteś? Pokaż się!
Zacząłem się panicznie rozglądać, w poszukiwaniu czegoś, co mogło by mu pomóc pozbyć się łańcucha.
Offline
A zatem będziemy tu tkwić, jednak nie na tyle, by ta jedna nieszczęsna kończyna była trwale przymocowana do miejsca. Na chwilę się zawahałem, czy zdejmowanie maski jest dobrym pomysłem, wszak dopóki tego nie zrobię, oni nie znają mojego wyglądu. Ale gdybym nawet chciał się podać za kogoś innego, ten ktoś poniósłby wrzawę i cała próba na nic... Cóż, wychodzi na to, iż nieco szczerości jest tu potrzebne, może spojrzenie tym ludziom w oczy pozwoli cokolwiek osądzić, a może też spojrzenie na to pomieszczenie własnymi oczyma pozwoli ocenić, czy jest jakakolwiek inna metoda, niż wzajemne uśmiercanie się? Tak czy siak, chciałbym zdjąć maskę co też właśnie próbuję uczynić.
Offline
- No właśnie! To coś musiałoby nas śledzić, czy coś… to niewykonalne. Ale jednak czegoś od nas żąda… - odezwałem się, kiedy usłyszałem siedzącego obok siebie… Kamila? Tak się chyba nazywał. Swoją drogą, też nie miał zbyt ciekawej historii…
Offline
Widząc jak wszyscy zaczynają szaleć i szukać drogi ucieczki ja oparłem się o krzesło, założyłem nogę na nogę, skrzyżowane ręce położyłem n brzuchu i zamknąłem oczy.
-Jestem Kazuri. Na swoją obronę mam to, że ten facet, z którym rywalizowałem, ściągał moją ukochaną na złą drogę a ja chciałem ją chronić. Chciałem pomóc temu samobójcy ale byłem przewrażliwiony i myślałem, że ujrzałem tego dupka. A postępy są... Rozmawiamy znów przez internet. Na razie nie chce ze mną się spotkać twarzą w twarz...
No i powiedziałem. A co mogłem zrobić? Prędzej czy później i tak bym zginął. To tylko kwestia czasu.
Offline
Ten głos, te informacje. Nie zaprzeczalnie zabiłam człowieka, ale przecież na to zasłużył... tylko skąd ten głos o tym wie? To wszystko stawało się nieprawdopodobne. Zaczynałam rozumieć, że tylko grając na jego zasadach można się stąd wydostać. Jesus christ, w dodatku otaczają mnie prawdziwi zbrodniarze... o ile ten głos nie naciągał faktów, tak jak w moim przypadku. Teraz w sumie byłam wdzięczna za te łańcuchy. Ci ludzie mogli być naprawdę niebezpieczni, a ja tu jestem zupełnie sama. Może da radę chociaż ściągnąć tę maskę? Próbuję sprawdzić, czy to możliwe.
Offline
Nikt nie odpowiedział temu Kazuriemu, huh... Wszyscy milczą. Tak nie może być, trzeba zacząć jakąś dysputę.
- Wiesz, niby nie powinniśmy się faworyzować nawzajem, ale ja myślę, że tobie akurat można jako tako wybaczyć. - odezwałem się. No bo co? Moim zdaniem nawet nie powinno się wchodzić w drogę samobójcy. To, że chce się zabić, to jego własna, nie przymuszona wola. A skoro wołał o pomoc, to cóż... był bardziej desperatem, niż samobójcą. A to, że koleś był zazdrosny o jakąś pannę... No cóż, Kazuri przynajmniej nie przyczynił się do czyjejś śmierci, nie bezpośrednio. Przez szkiełka w masce zauważyłem, że ktoś coś kombinuje z własną... Może da się ją zdjąć? Fakt faktem była trochę ciężka, głowa mnie napierdzielała niemiłosiernie. Ale wolałem póki co jej nie zdejmować, bo kto wie, co się stanie potem. Zamiast tego spróbowałem wstać, choć te łańcuchy były równie ciężkie i do tego mięśnie mnie bolały od tego siedzenia.
//
Jesus christ, w dodatku otaczają mnie prawdziwi zbrodniarze...
taki ze mnie zbrodniarz, że o ja pie*dolę... XD
Ostatnio edytowany przez kieliszek (2015-04-09 12:06:47)
Offline
Jakby ktoś nadal miał wątpliwości, to te blaty z panelami wyglądają jak nauczycielskie biurka, tylko że są scalone w jeden stół, więc nie widać połączeń. Nie ma tylko szuflad, wysuwanych półek itd. Chodzi tylko, że nogi są zakryte. ;-; Stoły są stalowe i nic ich nie ruszy.
Offline
- To jakiś absurd! Nigdy czegoś takiego się nie wydarzyło, a przynajmniej nie z mojej przyczyny! To wszystko to jakieś kłamliwe pierdolenie! - Michael odbił się agresywnie od blatu, wyemigrował wraz z krzesłem trochę do tyłu. Nie był w stanie sięgnąć panelu. - Nie mam zamiaru na nikogo głosować. To jakaś ściema i tyle. Już wcześniej wciskałem te zdjęcia i nic się nie działo. Nie dajcie się nabrać, kretyni. - dokończył z pogardą.
Wkrótce dobiegł was kolejny głos. Okazał się to Ben Stuck - otyły do granic możliwości młody mężczyzna.
- Ja również nie zamierzam głosować. Nawet jeśli głos nie żartował i rzeczywiście głosowanie sprawi, że ktoś umrze, to nie zamierzam nikogo skazywać na śmierć. - skończył wypowiedź. Zmęczył się i zaczął dyszeć. - Nawet nie podniosę ręki, więc nie mam możliwości.
Offline